Osoby poszukujące amerykańskiego snu dzieliły się historycznie na dwa obozy: pracowników najemnych i właścicieli kapitału. Przez pokolenia grupy te dążyły do mobilności finansowej i społecznej zgodnie z ich przynależnością klasową. Ale od 1980 roku te ramy się rozpadły, pisze profesor Branko Milanović w tym pouczającym artykule. Twierdzi on, że ci, którzy posiadają zarówno kapitał ludzki, jak i finansowy, zwierają szeregi, aby stać się „nową arystokracją”. Analizuje on przemiany mobilności gospodarczej i społecznej w USA oraz społeczne implikacje wynikające z nowej hierarchii bogactwa.
Streszczenie zostało przetłumaczone maszynowo (przepraszamy za niedoskonałości tłumaczenia) jako materiał na nasze szkolenia i wyjazdy integracyjne.
Wnioski
W całej historii gospodarczej ludzie zdobywali dochody albo dzięki swoim zawodom, albo z zysków z zainwestowanego kapitału.
W Stanach Zjednoczonych w latach 80. ubiegłego wieku zaczęła się wyłaniać „homopluria”.
Wzrost homopluralizmu ma niepokojące konsekwencje dla społeczeństwa amerykańskiego.
Podsumowanie
W całej historii gospodarczej ludzie osiągali dochody albo dzięki swoim zawodom, albo z zysków z zainwestowanego kapitału.
Mobilność ekonomiczna i społeczna w górę jest fundamentalnym elementem amerykańskiego etosu. Ludzie szukają możliwości, aby więcej zarabiać, żyć w dobrze prosperujących dzielnicach i przekazać lepsze życie następnemu pokoleniu. To jest właśnie amerykański sen. I chociaż wizja każdego człowieka jest wyjątkowa, to z punktu widzenia ekonomisty, jednostki w tym dążeniu historycznie kojarzyły się z jedną z dwóch grup: pracownikami najemnymi lub właścicielami kapitału.
„Ekonomiści od Adama Smitha do Josepha Schumpetera od dawna definiowali kapitalizm poprzez istnienie dwóch klas: jednej, która uzyskuje swoje dochody dzięki pracy i drugiej, której dochody pochodzą z własności”.
Rzadko kiedy te dwa obozy były zbieżne, ale od 1980 roku zaczęło się to zmieniać. W 1980 roku tylko 15% osób w Stanach Zjednoczonych osiągnęło najwyższy decyl dochodów uzyskiwanych zarówno z pracy, jak i z posiadania kapitału. Do 2017 roku odsetek ten podwoił się.
W latach 80. w Stanach Zjednoczonych zaczęła się pojawiać „homoploutia”.
Homoploutia to osoby znajdujące się w górnych 10% dochodów z pracy i inwestycji. Osoby te, nazywane również „pracującymi bogaczami”, pracują więcej godzin niż osoby znajdujące się na niższych szczeblach podziału dochodów. Za swoją pracę zarabiają również więcej niż inni, między innymi z powodu wyższego poziomu wykształcenia.
„Niezależnie od tego, w jaki sposób doszło do homoploutia, radykalnie zmieniła ona zasadniczą cechę klasycznego kapitalizmu. Dochody z pracy i własności nie zniknęły – ale te różne źródła dochodów nie były już „ucieleśnione” w różnych osobach.”
W latach 80. liczba osób należących do homoplutii zaczęła gwałtownie rosnąć. Masowe obniżenie krańcowych stawek podatkowych stworzyło finansową zachętę do pracy wśród osób posiadających majątek. Deregulacja umożliwiła wysoko opłacanym menedżerom inwestowanie oszczędności i powiększanie kapitału. Ponadto więcej kobiet zdobyło wykształcenie wyższe i weszło na wysokopłatne stanowiska pracy, dołączając do homoplutii. W tym segmencie populacji znacznie większy odsetek mężczyzn i kobiet zawiera małżeństwa w ramach własnej grupy zarobkowej: W 2017 roku stosunek mężczyzn z górnego decyla dochodów wybierających kobiety o wysokich dochodach wzrósł w porównaniu z 1970 rokiem 3 do 1. Z drugiej strony, kobiety wybierają teraz wysoko zarabiających mężczyzn w stosunku 5 do 1, w porównaniu z 1970 rokiem.
Wzrost homopluralizmu ma niepokojące konsekwencje dla społeczeństwa amerykańskiego.
Jednak te małżeństwa prowadzą do zakorzenionej i rosnącej nierówności finansowej w społeczeństwie. Homoplurci zarabiający i posiadający majątek są w stanie z czasem umocnić swój status, zapewniając swoim dzieciom korzyści z zysków kapitałowych i pracowniczych. Pod tym względem homoploutia utrudnia mobilność społeczną i ekonomiczną osób ubogich oraz klas niższych i średnich.
„Ciężko pracując nad przekazaniem swoim dzieciom umiejętności i korzyści kapitałowych (te pierwsze poprzez kosztowną edukację), bogate małżeństwa bezpośrednio i, jak się wydaje, z powodzeniem pracują nad stworzeniem samowystarczalnej klasy wyższej. Sama definicja dziedzicznej klasy wyższej oznacza, że mobilność społeczna jest ograniczona.”
Stworzenie bardziej egalitarnego społeczeństwa wymaga, po pierwsze, większego nacisku na opodatkowanie w celu redystrybucji – zwłaszcza poprzez podatki spadkowe – a po drugie, zwiększenia oferty edukacyjnej w szkołach publicznych, która konkuruje z ofertą szkół prywatnych. Wprowadzenie w życie tych dwóch filarów może przywrócić wszystkim Amerykanom wzrost mobilności społecznej i ekonomicznej.
O autorze
Branko Milanović jest ekonomistą i profesorem wizytującym na City University of New York. Wykłada również w London School of Economics oraz w Instytucie Studiów Międzynarodowych w Barcelonie.