Na wielu branżowych konferencjach organizatorzy planują sesje networkingowe. Chcą uczestnikom dać szansę na small talk i poznawanie nowych ludzi. Jak to zrobić mądrze, gdy spodziewamy się w większości introwertyków, albo osób nie potrafiących „rozmawiać o niczym”?

Finowie uchodzą za najbardziej introwertyczny i małomówny naród świata. Do tego stopnia, że fińscy dyplomaci przechodzą specjalne kilkudniowe szkolenia ze small talku. Jak inaczej mieliby ugrać coś w kuluarowych negocjacjach dyplomatycznych np. z Włochami? Jeden z trenerów opowiadał nam anegdotę z takiego spotkania.  Tłumaczył uczestnikom podstawową zasadę small talku: zadaj innej osobie pytanie, posłuchaj odpowiedzi, a potem zadaj pytanie odnoszące się do któregokolwiek fragmentu tej odpowiedzi – innymi słowy okaż zaciekawienie prośba pogłębienia odpowiedzi.  Przykładowo, spytaj kogoś skąd jest, a potem dopytaj go jak tam się mieszka.

W rzeczonej anegdocie dialog wyglądał tak:

– Mieszkasz w Helsinkach? – zaczyna uczestnik, który ma ćwiczyć inicjowanie small talku

– Nie – odpowiada drugi uczestnik scenki

– O, a skąd jesteś? – inicjator podejmuje kolejną próbę

– A czemu pytasz?

Po takiej odpowiedzi trudno dalej budować kolejny small talk. Włoch już na pierwsze pytanie odpowiedziałby „Tak, od trzech lat, przyjechałem tu do pracy, fajne miasto chociaż korki są nie do zniesienia, ale przynajmniej…”.  Taka odpowiedź dawałaby dużo większą szansę na pociągnięcie rozmowy dalej.

Dlaczego niektórzy nie lubią networkingu? Mimo, że organizatorzy konferencji wplatają takie spotkania integracyjne w np. wieczorne kolacje, dla dużej części osób konieczność porozmawiania „o niczym” brzmi jak katorga. A do tego jeszcze z nieznaną sobie osobą (wszak networking to budowanie sieci kontaktów z nowymi osobami)… Umysły zadaniowe często uważają rozmowę „bez konkretnego celu” za stratę czasu i strzępienie języka. Introwertycy nie wiedzą o co mogliby zapytać – wszak druga osoba tak naprawdę ich onieśmiela. Umysły ścisłe mogą nawet nie być zainteresowane drugim człowiekiem – jego opiniami, emocjami czy pasjami. Wszyscy ci ludzie mają więc problem gdy powiemy „porozmawiajcie przez pięć minut o czymkolwiek”. Jednak gdy powiemy im „ustalcie, jak powinna wyglądać najlepsza hulajnoga dla ośmiolatka a potem ja zbudujcie z klocków” – zarówno zadaniowcy, ścisłowcy jak i introwertycy zaczynają się angażować.  Jeśli dodamy do tego element rywalizacji – networking zamieni się w quiz, dynamiczną zabawę.

To dlatego, gdy organizator konferencji firmowej czy branżowej prosi nas o organizację sesji networkingowej dla uczestników, najpierw pytamy kim są. Networking dla inżynierów wygląda inaczej jak networking dla księgowych. Programiści (czy szerzej informatycy) preferują inne zadania niż naukowcy akademiccy.  Pod kątem konkretnej grupy przywozimy więc serię zadań, które uatrakcyjniają poznawanie innych. Są to zagadki kreatywne, szybkie eksperymenty manualne, quizy wiedzy biznesowej albo ogólnej, itp. Przygotowujemy też system przypominający speed dating – z tą różnicą że sesje trwają nie po 2 minuty ale od 5 do 10. W każdej rundzie uczestnicy  przypisani są (przez specjalny system nicków) do innej drużyny liczącej 4-5 osób. W ten sposób po godzinie są już po serii 5-8 gier, a w każdej pracowali w grupie z inną trójką uczestników.

Grupy sa na tyle małe, że nawet introwertyk nie czuje stresu. Jednocześnie, po godzinie spędzonej nad serią dynamicznych i atrakcyjnych łamigłówek, każdy uczestnik przełamał pierwsze lody i chwilę współpracował z kilkunastoma lub dwudziestoma kilkoma obcymi sobie ludźmi. Teraz już nie tak obcymi. Teraz łatwiej już do nich podejść , wymienić wizytówkę, zagadać.  Teraz wieczorna kolacja bufetowa przestaje już być samotną konsumpcją w obcym tłumie.